29.11.2014


ROZDZIAŁ 6

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy i przemarznięta. Spanie na zimnej ziemi pod gołym niebem zdecydowanie mi nie służy. Chciałam się podnieść lecz ciało chłopaka zdecydowanie mi w tym nie pomagało. Nie chciałam go budzić więc zostałam w tej samej pozycji przykrywając się kocem po samą szyje. Kątem oka spojrzałam na jego śpiącą twarz, wyglądał tak młodo, niewinnie, spokojnie zarazem męsko przez zarost.
Po jakimś czasie Max powoli się przebudził. Otworzył powoli oczy i delikatnie się rozciągnął, a ja nareszcie mogłam się podnieść.
- Cześć – przywitałam go ciepłym uśmiechem. – jak się spało? – chłopak przetarł oczy i spojrzał na mnie.
- Jak na noc na trawie to całkiem nieźle. – odezwał się jeszcze zaspanym głosem. Kiwnęłam głową i postanowiłam wytrzepać koc i spakować go do plecaka.
- Zjadłbym coś, a ty? – w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie jadłam nic od dwóch dni, łapiąc się za brzuch poczułam jak burczy.
- Ja też. – przyznałam – ale nie mamy żadnych zapasów, trzeba by iść do jakiegoś sklepu – stwierdziłam.
- Poszukamy jakieś stacji. – zgodziłam się z nim i chwilę później byliśmy już w drodze. Nie pamiętałam drogi do wyjścia z lasu ale Max na szczęścia tak. Po niecałej godzinie wędrówki było widać ulicę jednak dla bezpieczeństwa postanowiliśmy iść wzdłuż niej lasem. Traciłam nadzieje na jakikolwiek sklep aż w końcu ku naszym oczom ukazała się niewielka stacja benzynowa.
- Nareszcie – odezwałam się z wielką ulgą. Był wczesny ranek dlatego było pusto co nam było na rękę. Przed wejściem do sklepu upewniłam się, że mam przy sobie pieniądze. Była cała suma jaką wzięłam z domu więc szybkim krokiem weszliśmy do środka. Skierowałam się w stronę bułek i wzięłam kilka sztuk, dużego wyboru nie było więc wzięłam coś ze słodyczy, a chłopak wziął coś do picia i zamówiliśmy po jednym hot dogu. Po zapłaceniu za wszystko wyszliśmy na zewnątrz i od razu wzięliśmy się za jedzenie ciepłego hot doga. Przez głód jaki mną ogarnął nie zwróciłam uwagi na to kiedy go zjadłam.
- To gdzie teraz? – zapytałam biorąc łyk picia, następnie podałam butelkę chłopakowi. Po wypiciu oddał mi butelkę, a ja ją schowałam do plecaka. Miał odpowiedzieć na moje pytanie ale pewny samochód zwrócił moją uwagę.
- Czekaj. – powiedziałam uważniej przyglądając się nadjeżdżającemu pojazdowi. Max zauważył, że coś zwróciło moją uwagę i spojrzał w tą samą stronę.
- Poznajesz ten samochód? – zapytał spoglądając na mnie. Ja jedynie wpatrywałam się w niego. Wyglądał identycznie do auta mojego ojca, byłam przerażona. Miałam nadzieję, że to jedynie zwykły przypadek, a z pojazdu wyjdzie całkiem obca mi osoba jednak nadzieja matką głupich. Otworzyły się drzwi, a ze środka wyszedł mój ojciec bardziej zaniedbany niż zawsze. Zamknął drzwi i kierował się w stronę sklepu. Serce biło mi coraz szybciej, nie mogłam teraz zacząć uciekać bo może mnie zauważyć ale też nie mogłam tak stać ponieważ staliśmy zbyt blisko budynku.
- To mój ojciec. – powiedziałam do chłopaka ledwo słyszalnym tonem jednak on bardzo dobrze mnie zrozumiał. Złapał mnie za rękę i powoli oddalał się od sklepu ciągnąc mnie za sobą. Cały czas patrzyłam na ojca, który zbliżał się do wejścia. Nagle odwrócił wzrok w naszą stronę i natychmiast mnie rozpoznał. Na początku był zaskoczony jednak po chwili na jego twarzy było widać fałszywy uśmiech.
- Chodź do tatusia. – powiedział na tyle głośno bym go usłyszała powoli zbliżając się do nas. – Nic ci nie zrobię. – dodał. Stanęłam jak wryta, wszystkie wspomnienia wróciły. Nie chciałam przechodzić przez to jeszcze raz.
- Emily, chodź. – Max krzyknął szarpiąc mną.
- Nie uciekaj przede mną kochanie. – znowu się odezwał idąc szybszym krokiem. Wzdrygnęłam się na jego słowa. Zaczęłam biec za Maxem ciągle trzymając jego rękę. Byliśmy za miastem, naokoło nas były lasy i jedna droga prowadząca do kolejnego miasta. Nie mieliśmy dużego wyboru co do drogi ucieczki dlatego po raz kolejny wbiegliśmy do lasu. Spojrzałam za siebie i ujrzałam mojego ojca biegnącego za nami. Przestraszyłam się i zaczęłam szybciej biec. Mijaliśmy coraz więcej drzew, pokonywaliśmy coraz dłuższą drogę, a mój ojciec dalej za nami bieg nie dając za wygraną. Nagle potknęłam się o wystający z ziemi korzeń drzewa upadając na kolana. Poczułam ogromny ból w kostce. Nawet nie zauważyłam kiedy ojciec stał tuż nade mną.
- No i po co było ci uciekać? – zaśmiał się. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo Max natychmiast odepchnął ojca jak najdalej nas. Mężczyzna nie spodziewając się tego upadł. Po jego minie było widać, że się wściekł. Wstał i od razu podszedł do Maxa zaciskając pięści.
- Pożałujesz tego smarkaczu. – zamachnął się i z całej siły uderzył chłopaka w szczękę.
- Zostaw go. – krzyknęłam wściekła próbując wstać lecz nie byłam w stanie. Max z całej siły popchnął ojca, który uderzył o pień drzewa. Chłopak złapał go za koszule i z wielką nienawiścią uderzał nim o pień następnie rzucając na ziemie. Mężczyzna złapał się za głowę. Max wykorzystując chwilową nieuwagę ojca zaczął go kopać po brzuchu i żebrach.  Mężczyzna nie miał siły wstać, skulił się przyjmując kolejne ciosy od chłopaka.
- Przestań, już wystarczy. – krzyknęłam do chłopaka. Spojrzał na mnie, a później znowu na mojego ojca leżącego na ziemi.
- Zbliż się jeszcze raz do Emily, a oberwiesz jeszcze gorzej. – powiedział do mężczyzny, który wykorzystując ostatnie siły zaśmiał się. Max kopnął go jeszcze raz po czym mężczyzna przestał się śmiać i złapał się za brzuch plując krwią. Nie było mi go żal, dostał to na co zasłużył. Chłopak wyraźnie dumny z siebie podszedł do mnie.
- Mocno boli? – zapytał spoglądając na napuchniętą kostkę.
- Teraz już tak nie, myślę, że jest tylko skręcona. – kiwnął głową.
- Dasz rade wstać? Musimy stąd iść. – zapytał, a ja spróbowałam się podnieść. Chłopak złapał mnie w pasie, a moją jedną rękę uwiesił sobie na szyi. Tym sposobem dałam rade ustać na jednej nodze. Spojrzałam ostatni raz na ojca, leżał na ziemi próbując się podnieść.
- Chodź. – chłopak zachęcił mnie na co ja kiwnęłam głową i powoli zaczęliśmy iść w nieznaną nam stronę.
Po jakimś czasie nie dawałam rady dalej iść. Kostka z każdym kolejnym krokiem bolała coraz bardziej.
- Możemy chwile odpocząć?
- Jasne. – Max natychmiast znalazł większy kamień, na którym pomógł mi usiąść. – Wpadłem na pewien pomysł. – powiedział nagle siadając koło mnie.
- Jaki? – spojrzałam na niego uważnie.
- Muszę do kogoś zadzwonić. – odpowiedział po czym wyjął swój telefon i zaczął w nim szperać.

Max's POV

Jestem idiotą. Dopiero teraz wpadłem na pomysł by zadzwonić do Dylana z pomocą. Jesteśmy najlepszymi kumplami, a nie dałem mu nawet znać, że uciekam z miasta. Włączyłem w telefonie listę kontaktów i szybko znalazłem numer przyjaciela. Natychmiast go wybrałem. Po trzech sygnałach w końcu usłyszałem znajomy głos.
- Max? Stary, nareszcie się odezwałeś. – ucieszył się co było słychać po jego radosnym głosie.
- Musisz mi pomóc. – przeszedłem od razu do rzeczy, zawsze stawiałem sprawę jasno i nigdy nie owijałem w bawełnę.
- Znowu się w coś wpakowałeś? – zadrwił – Co tym razem?
- Tym razem nie chodzi głównie o mnie. Wytłumaczę Ci wszystko później, a teraz mam prośbę, jestem około 50 metrów od stacji benzynowej za miastem i będę cholernie wdzięczny jeśli przyjechałbyś tu jak najszybciej. – skończyłem zerkając na dziewczynę, która nadal siedziała na kamieniu przyglądając się mi z dezorientacją na twarzy. Wróciłem myślami do przyjaciela, który po chwili się odezwał.
- Nie ma sprawy stary ale co ty tam do diabła robisz?
- Po prostu przyjedź dobra? Wszystkiego się dowiesz na miejscu. Czekam. – rozłączyłem się by nie musieć się teraz tłumaczyć. Dylan jest osobą dociekliwą i uparcie dąży do celu by dowiedzieć się prawdy, a ja nie mam ochoty ani czasu by teraz o tym rozmawiać. Wsadziłem telefon do kieszeni dresów i podszedłem do Emily, która z niecierpliwością czekała na wyjaśnienia.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z przyjacielem, niedługo po nas przyjedzie. – usiadłem koło niej spoglądając na opuchniętą kostkę. – pojedziemy do szpitala żeby sprawdzić co z nogą i myślałem by zostać u niego na noc.
- Ale nic mi nie jest, nie musimy tam jechać. – protestowała ukrywając ból.
- Przecież widzę, że cie boli. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. – objąłem ją ramieniem, a ona delikatnie się o mnie oparła.
- A co później? Mieliśmy uciec z tego miasta. Co jeśli mój ojciec nas znajdzie lub co gorsze policja? – spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Rozumiałem jej obawy, sam nie byłem pewien czy to dobry pomysł by tam wrócić ale trzeba ruszyć dalej, nie możemy wiecznie ukrywać się w lesie.
- Nie martw się o to. U Dylana nas nie znajdą. – uśmiechnąłem się pocieszająco co dziewczyna odwzajemniła.
- Masz śliczny uśmiech wiesz o tym?
- Oh wiem, nie raz mi to mówiono. – odpowiedziałem pewnie, a Emily teatralnie wywróciła oczami lekko się przy tym uśmiechając. – ty też chociaż oczy masz ładniejsze. – stwierdziłem patrząc w nie głęboko na co dziewczyna się zarumieniła.
- Może wyjdziemy na ulicę żeby ten twój przyjaciel nas znalazł? – zmieniła temat odwracając wzrok w przeciwną stronę. Przytaknąłem i pomogłem jej wstać. Z moją pomocą doszliśmy do ulicy. Rozglądałem się za znajomym samochodem lecz jak na razie nie było go widać jednak po kilku minutach się pojawił zatrzymując się przed nami.   


Kolejny rozdział za nami. Dajcie znać czy się podoba. 
Do następnego! 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

5 komentarzy:

  1. Świetny! Już czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na coś więcej ze strony Maxa ^^ @teamBash_
    i dodawaj kolejny rozdział jak najszybciej :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. oo, podoba mi sie, czekam z niecierpliwoscia na nowy
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  4. Jasne, że się podoba, ale zastanawiam się, czy na miejscu Emily ufałabym tak ślepo ledwie poznanemu chłopakowi? Jak na moje, może się w jeszcze większe gówno przez niego wpakować... Ale z drugiej storny, oboje mogą też sobie pomóc i jestem ciekawa co tam ciekawego się między nimi wydarzy :D
    Ślicznie dziękuję za komentarz u mnie, ja z chęcią przeczytam twój kolejny rozdział jak mnie poinformujesz :d
    Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń