9.11.2014

ROZDZIAŁ 5

Wchodząc na pierwsze piętro od razu znaleźliśmy zarezerwowany przez nas pokój. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Max wszedł tuż za mną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był niewielki ale wystarczający dla dwóch osób. Chciałam się od razu położyć do ciepłego łóżka i zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach jednak przypomniałam sobie o sklejonych od krwi włosach.
- Zajmuję łazienkę. - powiedziałam wchodząc do środka. Zamknęłam drzwi i ściągnęłam plecak wyjmując z niego koszulkę sięgającą do połowy ud i położyłam ją na półce by po kąpieli ją założyć. Wlałam do wanny ciepłej wody, rozebrałam się z brudnych ciuchów i powoli weszłam zanurzając się. Umyłam całe ciało wraz z włosami. Wstając owinęłam się ręcznikiem i ostrożnie wyszłam z wanny stając na niewielkim dywaniku. Wytarłam się po czym założyłam bieliznę i koszulkę oraz rozczesałam włosy. Wychodząc z łazienki zauważyłam Maxa leżącego na łóżku bez koszulki. Mogłabym się wpatrywać w jego idealne ciało przez cały czas jednak wiem że wyszłabym na idiotkę dlatego jak najszybciej odwróciłam wzrok. Podeszłam do drugiego łóżka kładąc się na wygodnym materacu. Chłopak podniósł się i przez chwilę spojrzał na mnie puszczając mi oczko na co ja czułam jak robię się cała czerwona na twarzy. Nie był ślepy, zauważył że się na niego patrzę. Wywróciłam oczami odwracając się w drugą stronę by na niego nie patrzeć. Sekundę później usłyszałam zamykające się drzwi od łazienki.
Kilkanaście minut później nadal nie spałam, przewracałam się z boku na bok myśląc o wszystkim co się dzisiaj stało. Przez natłok myśli nie mogłam zasnąć więc usiadłam i palcami przeczesywałam delikatnie włosy. Max nadal był w łazience. Postanowiłam wyjść na chwilę na balkon po oddychać świeżym powietrzem. Widok był naprawdę ładny. Nie było późno, a ruch na ulicy był niezauważalny. Patrząc w dal na kołyszące się w rytmie wiejącego wiatru gałęzie drzew nagle poczułam czyjeś ręce na moim ramionach. Gwałtownie się odwróciłam zauważając Maxa uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Chyba Cię nie przestraszyłem? – zapytał opierając się o barierkę tak jak ja wcześniej. Zrobiłam to samo patrząc w poprzednie miejsce.
- Nie. – odpowiedziałam. Patrzyliśmy przed siebie przez dłuższy czas.
- O czym myślisz? – zapytał mnie wciąż patrząc w to samo miejsce.
- O wszystkim, trochę mnie ta sytuacja przerosła, nie jestem pewna tak jak wcześniej czy dam sobie rade. – spojrzałam na chłopaka.
- To normalne że się boisz ale byłaś taka zdeterminowana by osiągnąć swój cel, nie jedna dziewczyna chciałaby mieć tyle odwagi co ty. Trochę szkoda by było się teraz poddać nie sądzisz? – przemyślałam jego słowa i doszłam do wniosku, że ma racje. Nie mogę się teraz poddać, nie po tym co przeszłam.
- Dziękuje za wszystko. – delikatnie się uśmiechnęłam co chłopak odwzajemnił.
Wiatr się zrobił silniejszy i co za tym idzie chłodniejszy więc weszliśmy do pokoju zamykając drzwi za sobą. Położyliśmy się w swoich łóżkach jednak ja nadal nie mogłam zasnąć. Położyłam się na plecach i zaczęłam się wpatrywać w sufit. 
- Śpisz? – zapytałam patrząc w to samo miejsce.
- Nie – po chwili ciszy dodał - zastanawiałem się nad twoją sytuacją. Dlaczego pozwalałaś na to by ojciec się nad tobą znęcał? Co z twoją mamą? Czemu się nie wyprowadziłyście? – na przypomnienie o mamie zrobiło mi się słabo, tak bardzo za nią tęskniłam.
- Nie miałam innego wyjścia, moja mama nie żyje. – usiadłam lekko wzdychając, zamknęłam oczy by nie rozpłakać się jak małe dziecko.
- Przykro mi – podszedł do mnie po czym zamknął mnie w silnym uścisku.
- Zginęła w wypadku samochodowym wracając z pracy. Po tym zdarzeniu ojciec się zmienił o 180 stopni. Był naprawdę dobrym człowiekiem po prostu to wszystko go przerosło – otarłam ręką łzę, która wydostała się spod powieki.
- To nie dawało mu pozwolenia tak Cię traktować. – otarł kolejną łzę spływającą po moim policzku patrząc mi prosto w oczy. Cieszyłam się, że mam z kim o tym porozmawiać, z kimś kto mi wierzy i stoi po mojej stronie, byłam mu za to bardzo wdzięczna.
- Chyba się jednak położę, czuję, że teraz zasnę. – Max kiwnął głową i wrócił do swojego łóżka.
- Dobranoc. – powiedział na co mu odpowiedziałam i chwilę później poczułam jak udaję się do krainy Morfeusza.
Nad ranem obudziły mnie silne promienie słoneczne padające na moją twarz, przetarłam ją i powoli otworzyłam oczy. Max już nie spał, prawdopodobnie był w łazience bo w pokoju go nie było. Rozciągnęłam się i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W progu stanął chłopak ubrany we wczorajsze ciuchy.
- Jak się spało?
- Dobrze. – lekko się uśmiechnęłam i skierowałam się do łazienki wziąć szybki prysznic i się przebrać.
Po porannych czynnościach podeszłam do plecaka i włożyłam do niego wszystkie moje rzeczy by później o niczym nie zapomnieć.
- Musimy uciekać. – Max powiedział wychodząc szybko z balkonu. – policja jest w środku. 
- Skąd wiesz? – przeraziłam się.
- Wóz policyjny stoi pod motelem. – pośpiesznie spakował swoje rzeczy i podszedł do mnie. – nie stój tak, chodź. – złapał mnie za rękę, a ja wzięłam swój plecak i wybiegliśmy z pokoju.
- Czekaj, trzeba oddać klucz – zatrzymałam się – ja pójdę do recepcji go oddać, a ty idź od razu do wyjścia. – spojrzał na mnie myśląc nad moimi słowami.
- Zachowuj się normalnie, jak wyjdziesz na zewnątrz przyjdź za motel, ja będę tam czekać.
- Dobrze – powiedziałam i skierowałam się w stronę lady recepcyjnej. Schodząc pospiesznie schodami w dół zauważyłam dwóch policjantów wchodzących do pomieszczenia prawdopodobnie kierownika obiektu. Odwróciłam głowę by powiedzieć o tym Maxowi ale jego nie było. Nie przedłużając podeszłam do wyznaczonego miejsca i z przyjaznym uśmiechem oddałam klucz, zapłaciłam oraz podziękowałam za pobyt . Bez żadnego problemu wyszłam na zewnątrz kierując się do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać. Max czekał pod ścianą rozglądając się. Szybko do niego podeszłam i od razu skierowaliśmy się w stronę lasu.
Idąc przez porośnięty co kilka metrów drzewami lasem przyglądałam się ptakom oraz innym stworzeniom żyjącym tutaj. Pogoda była słoneczna co było nam bardzo na rękę. Zastanawiałam się co Max zamierza teraz zrobić, nie mieliśmy żadnego konkretnego planu, a po dłuższym czasie wędrówki poczułam silny ból nóg. Nie byłam przyzwyczajona do wysiłku fizycznego, próbowałam iść dalej jednak nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Nie mogę iść dalej, nie mam siły. – odezwałam się po chwili zatrzymując się i siadając na pobliski kamień. – możemy chwilę odpocząć?
- W porządku. – zgodził się siadając koło mnie.
- I co teraz? – zapytałam oczekując konkretnej odpowiedzi.
- Nie wiem – wzruszył ramionami.
- Jak to nie wiesz? – podniosłam głos lekko podenerwowana – szuka nas policja i jak się domyślam nie mamy gdzie spać, tłuczemy się po tym lesie dobre pół dnia i kończą nam się zapasy. Myślałam, że przez ten czas coś wymyśliłeś. – krzyknęłam.
- Mówiłem ci że gliny próbują mnie dorwać i ucieczka ze mną będzie się wiązała z niebezpieczeństwem, dobrze wiedziałaś w co się pakujesz więc nie zwalaj teraz całej winy na mnie – krzyknął gwałtownie wstając i odchodząc kilka kroków dalej. – nie miałem teraz głowy do rozmyśleń co dalej, też w tym jesteś więc może wysilisz się trochę. – odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi. Nie wiedziałam co powiedzieć, przestraszyłam się jego podniesionego tonu. Chyba to zauważył bo po chwili opuścił ręce wzdłuż tułowia i westchnął zbliżając się do mnie powoli. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i oparł ręce o kolana krzyżując je w palcach.
- Przepraszam, poniosło mnie. – westchnął
- To ja przepraszam, nie powinnam cię wszystkim obarczać, jesteśmy w tym razem. – spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechnął.
– Robi się ciemno. – spojrzałam na niebo. Z sekundy na sekundę robiło się coraz ciemniejsze przez zachodzące słońce, które zasłaniały nam konary drzew.
- Nie zostaje nam nic innego jak się tutaj położyć. – wstał szukając dobrego miejsca do spania. Na samą myśl o tym miałam ciarki na całym ciele.
- Emily, chodź. – Wstałam z kamienia i podeszłam do chłopaka. – myślę, że tu będzie dobrze, to tylko dzisiaj, damy radę. - Nic nie mówiąc rozejrzałam się. Na około nas były wysokie krzaki, a pod stopami wysoka trawa. Usiadłam na niej rozpinając plecak i szukając w nim czegoś czym moglibyśmy się przykryć. Na szczęście wzięłam ze sobą mój ulubiony miękki koc, który zawsze nosze ze sobą. Wyciągnęłam go szybko, a Max usiadł koło mnie.
- Teraz przynajmniej nie musimy się bać, że zmarzniemy. – spojrzał na mnie z głupkowatym uśmiechem.
Położyliśmy się obok siebie. Czułam się niezręcznie leżąc koło chłopaka, którego zaledwie wczoraj poznałam jednak nie miałam innego wyjścia. Odwróciłam się do niego plecami szczelniej przykrywając się kocem, nagle poczułam jak przybliżył się do mnie, a ręce owinął wokół mojej tali. Na jego dotyk wzdrygnęłam się ale nie sprzeciwiłam, czułam się bezpieczniej. 


Hej, jak widać zmieniłam szablon. Mam nadzieje że się wam podoba tak jak mi. :)
Co do rozdziału to proszę o komentarze wyrażające wasze opinie lub zwykłe 'czytam' ponieważ chciałabym wiedzieć ilu was czyta to opowiadanie. 
Dziękuje z góry i do następnego. ♥

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Nie żeby coś, ale czekam na więcej ze strony Maxa.. :D @teamBash_

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzedniczką! Chcemy więcej Maxa ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń