ROZDZIAŁ 4
Przebudziłam
się czując, że leże na zimnej podłodze. Szybko otworzyłam oczy. Znajdowałam się
w naszej piwnicy. Nie mogłam ruszać rękoma ani nogami, byłam pewna, że to on
mnie związał i zostawił tu. Chciałam krzyknąć ale taśma którą miałam na ustach
uniemożliwiała mi to. Ogarnęła mnie złość, nienawidzę tego człowieka z całego
serca. Próbowałam się uwolnić ale węzły były zbyt mocne. Zaczęłam rozglądać się
za czymś ostrym by rozciąć sznur na rękach. Niedaleko mnie znalazłam wystający
pręt do którego natychmiast się przyczołgałam. Przyłożyłam do niego sznur i
szybkimi ruchami tarłam nim lecz był zbyt gruby by go przeciąć, a po dłuższym
czasie zabrakło mi sił. Zrezygnowana położyłam się na posadzce. Chwile później
usłyszałam dźwięki wydobywające się na piętrze. Pomyślałam, że to ojciec krząta
się po domu. Kroki się nasiliły tak, jakby ta osoba szła tutaj. Spojrzałam na
drzwi, a one powoli się otwierały. Natychmiast zamknęłam oczy udając, że wciąż
jestem nie przytomna. Byłam pewna, że to ojciec. Usłyszałam jak schodzi
schodami na dół i podchodzi do mnie. Leżałam bezruchu, miałam nadzieje, że da
mi spokój. Czułam jego obecność, zaczęłam się bać. Gdy się do mnie odezwał
zdziwiłam się ponieważ to nie był głos ojca.
- Hej,
żyjesz? – ktoś potrząsnął mną, a ja gwałtownie otworzyłam oczy. Był to młody
chłopak o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Pokazałam mu związane
ręce z nadzieją, że mi je odwiąże. On natomiast ściągnął mi taśmę z ust.
- Nie wiem
co tu robisz ale pomóż mi. Rozwiąż te pieprzone węzły. – krzyknęłam
przystawiając mu je przed twarz.
- Uspokój
się, nie pomogę ci jeśli będziesz się tak zachowywać. – chciał już wstać ale
mój głos go zatrzymał. Nie mogę mu pozwolić tak po prostu odejść, on jest moją
jedyną nadzieją.
-
Przepraszam ale na co dzień nie leże w piwnicy związana sznurem. – powiedziałam
spokojniej próbując usiąść. On ponownie kucnął przy mnie.
- To
dlaczego dzisiaj leżysz? – zapytał rozwiązując supły na rękach, a następnie na
nogach.
- Długa
historia. – odwróciłam wzrok rozmasowywując nadgarstki.
- Słuchaj,
jeżeli nie chcesz spotkać tego kto cię związał radziłbym jak najszybciej stąd
wyjść.
- Masz
racje. – wstałam lekko się chwiejąc.
- Wszystko w
porządku? – zapytał łapiąc mnie za ramiona bym nie upadła.
- Tak, tylko
trochę głowa mnie boli.
- Na pewno?
Ta krew na komodzie jest twoja prawda? Może powinien to obejrzeć lekarz? –
mówiąc wskazał guz na głowie pokryty sklejonymi od krwi włosami.
- Nie, jest
dobrze. Chodź już. – złapałam go za rękę i jak najszybciej wyszłam z
pomieszczenia. Idąc przez korytarz w domu i kierując się do wyjścia
przypomniałam sobie o plecaku.
- Czekaj –
zatrzymałam się – mój plecak, miałam tam pieniądze. Muszę go znaleźć.
- Widziałem
jakiś w salonie na stole.
Szybko
pobiegłam do danego pomieszczenia. Odetchnęłam z ulgą gdy go zobaczyłam.
Sprawdziłam zawartość, wróciłam do chłopaka i ruszyliśmy w stronę płotu.
- Dasz rade
przeskoczyć?
- Ostatnio
jak próbowałam to niezbyt dobrze mi poszło. – powiedziałam z lekkim uśmiechem
na twarzy pokazując podbite oko. On jedynie się zaśmiał i kucnął nastawiając
ręce bym postawiła na nich stopę. Tak też zrobiłam od razu dłońmi łapiąc płot.
Chłopak podniósł się powoli, a ja przerzuciłam nogi na drugą stronę. Siedząc na
płocie spojrzałam w dół. Niby nie było tak wysoko ale z moim szczęściem lądując
mogę sobie coś złamać. Jednak po namowach chłopaka skoczyłam lądując na obie
nogi. On natomiast sprawnie przeskoczył przeszkodę i już po chwili stał obok.
- Dziękuje –
delikatnie się uśmiechnęłam co on odwzajemnił. – Mogę wiedzieć jak ma na imię
mój wybawca? – zapytałam utrzymując uśmiech na ustach.
- Max, a ty?
- Emily. –
spojrzałam na rozciągający się przed nami las. – Idziemy? – chłopak kiwnął
głową i ruszyliśmy.
- Co
zamierzasz teraz zrobić?
- O czym
mówisz? – zapytałam nie wiedząc do końca o co mu chodzi.
- Właśnie
uciekłaś z domu. Masz jakiś plan? – Właściwie to się nad tym nie zastanawiałam.
Jedyne o czym myślałam to jak najszybciej stamtąd uciec.
- umm nie
ale muszę wyjechać z miasta. Ojciec może mnie znaleźć w każdej chwili.
- Czyli
jakiś tam plan masz.
- A ty?
Dlaczego właściwie byłeś w moim domu?
- Uciekałem
przed policją. – wzruszył ramionami.
- Jesteś poszukiwany? – zapytałam z lekkim
przerażeniem w głosie. Uciekłam z domu z chłopakiem o którym nic nie wiem. Może
jest niebezpiecznym mordercą, a ja nic o tym nie wiem. Poczułam jak zaczęły mi
się pocić ręce, a oddech przyspieszył. Chłopak to ewidentnie zauważył. Lekko
zachichotał obejmując mnie ramieniem.
- Nie bój
się, nie jestem jakimś wielkim kryminalistą. Po prostu kradłem parę razy.
Policja do tej pory nie miała żadnych dowodów na to, że to ja dopóki nie
zauważyła mnie jakaś kobieta i opisała rysownikowi. Nie mogę wrócić do domu bo
na pewno pilnują mojej kamienicy.
- Więc co
zamierzasz? – trochę się uspokoiłam, przynajmniej mnie nie zabije.
- Myślałem
żeby wyjechać z miasta na jakiś czas. Nie dadzą mi tu spokoju dopóki mnie nie
zamknął. – nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Skoro oboje chcemy stąd
wyjechać możemy zrobić to razem, we dwoje zawsze raźniej.
- Max. –
rzekłam zatrzymując się, miałam nadzieję, że się zgodzi.
- Tak? –
zwrócił wzrok w moją stronę również się zatrzymując.
- Wyjedźmy
stąd razem. Proszę, sama nie dam sobie rady. – spojrzałam na niego z nadzieją
jednak na jego twarzy było widać, że nie jest z tego pomysłu zadowolony.
Wolałby zdać się na samego siebie, to jasne. Po chwili namysłu w końcu się
odezwał.
- Zgoda ale
wiesz, że narażasz się na niebezpieczeństwo? Gliny prędzej czy później
zorientują się, że nie ma mnie w mieście.
- Dam sobie
radę. Dziękuje. – uśmiechnęłam się ruszając dalej.
Gdy
weszliśmy na jezdnie zaczęłam się zastanawiać jak wyjedziemy stąd skoro nie
mamy żadnego pojazdu, a w autobusie ktoś mógłby go rozpoznać.
- Jak
zamierzasz wyjechać z miasta niezauważonym?
- Niedaleko
jest stacja benzynowa, często przyjeżdża na nią facet na motorze, który zawsze
stawia go za sklepem. Chyba się nie obrazi jak go na trochę pożyczymy.
- Żartujesz?
– miałam nadzieje, że to jakiś głupi dowcip. Jest już poszukiwany, po co pakuje
się w nowe problemy do tego pakując mnie w nie.
- Nie,
zaufaj mi. Będzie dobrze poza tym rozmawiasz z zawodowcem. – zaśmiał się jednak
mi nie było do śmiechu.
Doszliśmy na
miejsce. Max złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku sklepu. Idąc w stronę
budynku zauważyłam stojący na miejscu, o którym mówił chłopak, motor. Puścił
moją rękę i od razu podszedł do niego. Usiadł i zaczął coś na nim robić do
momentu aż zapalił się silnik.
- Wskakuj. –
zachęcił mnie. Pomyślałam, że teraz jest trochę za późno na protest więc szybko
podeszłam i usiadłam na miejscu za chłopakiem łapiąc go mocno w pasie.
Droga minęła
szybko i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed motelem, w którym chcieliśmy się
zatrzymać. Budynek znajdował się przy drodze obok którego stał parking, na
którym zostawiliśmy motor. Motel był niewielki i przypominał domek z drewna.
Przed wejściem rosły starannie pielęgnowane rośliny, a na wykoszonej trawie
stała ławka, na której siedziało starsze małżeństwo trzymające się za rękę.
Mogłabym tu zostać na dłużej ale sądzę, że z Maxem nie ma takiej możliwości.
Idąc już w kierunku wejścia poprawiłam plecak na plecach.
- Poczekaj.
– zatrzymał mnie chłopak pchając lekko pod ścianę budynku. – Zarezerwujesz
pokój na to nazwisko. – wyciągnął z portfela fałszywy dowód i mi go podał
kontynuując. – Mnie mogliby rozpoznać z twarzy dlatego ty to zrobisz.
- Skąd go
masz? – pokazałam na dowód.
- Przezorny
zawsze ubezpieczony. – rzekł wyraźnie dumny z siebie. Ja jedynie kiwnęłam głową
i ruszyłam do lady recepcyjnej stojącej naprzeciwko wejścia. Max szedł tuż za
mną chowając głowę pod wielkim kapturem. W środku było bardzo przytulnie.
Zaczęłam się rozglądać lecz chłopak mnie szturchnął lekko w ramię bym załatwiła
to szybko żebyśmy mogli jak najszybciej wejść do pokoju. Stanęłam naprzeciwko
recepcjonistki i przyjaźnie się uśmiechnęłam.
- Dzień
dobry, chciałam zarezerwować jeden dwuosobowy pokój na jedną noc. – rzekłam
lekko zdenerwowana jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Kobieta bez żadnych
podejrzeń odebrała ode mnie dowód i zaczęła wystukiwać coś w komputerze pytając
o podstawowe rzeczy. Chwile później dała mi klucz do pokoju życząc nam miłego
pobytu. Podziękowałam i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę schodów by poszukać
naszego pokoju.
Hej!
Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieje że jak do tej pory się podoba.
Mam jedną prośbę, chciałabym żeby każdy kto czyta to opowiadanie pozostawił po sobie komentarz, nawet zwykłe "czytam". To dla mnie ważne.
Dziękuje za wszystko i do następnego! ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Wspaniały <3 Ciekawe co dalej i, czy jej ojciec ją niedługo znajdzie.
OdpowiedzUsuńwww.collision-fanfiction.blogspot.com
Kocham tego typu blogi! Niesamowity rozdział!
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowo powstający blog o książkach :)
http://annem-fanfiction.blogspot.com/
Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)
<3
OdpowiedzUsuńCzytam i mi się bardzo podoba! <3 @teamBash_
OdpowiedzUsuń