1.11.2014

ROZDZIAŁ 4


Przebudziłam się czując, że leże na zimnej podłodze. Szybko otworzyłam oczy. Znajdowałam się w naszej piwnicy. Nie mogłam ruszać rękoma ani nogami, byłam pewna, że to on mnie związał i zostawił tu. Chciałam krzyknąć ale taśma którą miałam na ustach uniemożliwiała mi to. Ogarnęła mnie złość, nienawidzę tego człowieka z całego serca. Próbowałam się uwolnić ale węzły były zbyt mocne. Zaczęłam rozglądać się za czymś ostrym by rozciąć sznur na rękach. Niedaleko mnie znalazłam wystający pręt do którego natychmiast się przyczołgałam. Przyłożyłam do niego sznur i szybkimi ruchami tarłam nim lecz był zbyt gruby by go przeciąć, a po dłuższym czasie zabrakło mi sił. Zrezygnowana położyłam się na posadzce. Chwile później usłyszałam dźwięki wydobywające się na piętrze. Pomyślałam, że to ojciec krząta się po domu. Kroki się nasiliły tak, jakby ta osoba szła tutaj. Spojrzałam na drzwi, a one powoli się otwierały. Natychmiast zamknęłam oczy udając, że wciąż jestem nie przytomna. Byłam pewna, że to ojciec. Usłyszałam jak schodzi schodami na dół i podchodzi do mnie. Leżałam bezruchu, miałam nadzieje, że da mi spokój. Czułam jego obecność, zaczęłam się bać. Gdy się do mnie odezwał zdziwiłam się ponieważ to nie był głos ojca.
- Hej, żyjesz? – ktoś potrząsnął mną, a ja gwałtownie otworzyłam oczy. Był to młody chłopak o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Pokazałam mu związane ręce z nadzieją, że mi je odwiąże. On natomiast ściągnął mi taśmę z ust.
- Nie wiem co tu robisz ale pomóż mi. Rozwiąż te pieprzone węzły. – krzyknęłam przystawiając mu je przed twarz.
- Uspokój się, nie pomogę ci jeśli będziesz się tak zachowywać. – chciał już wstać ale mój głos go zatrzymał. Nie mogę mu pozwolić tak po prostu odejść, on jest moją jedyną nadzieją.
- Przepraszam ale na co dzień nie leże w piwnicy związana sznurem. – powiedziałam spokojniej próbując usiąść. On ponownie kucnął przy mnie.
- To dlaczego dzisiaj leżysz? – zapytał rozwiązując supły na rękach, a następnie na nogach.
- Długa historia. – odwróciłam wzrok rozmasowywując nadgarstki.
- Słuchaj, jeżeli nie chcesz spotkać tego kto cię związał radziłbym jak najszybciej stąd wyjść.
- Masz racje. – wstałam lekko się chwiejąc.
- Wszystko w porządku? – zapytał łapiąc mnie za ramiona bym nie upadła.
- Tak, tylko trochę głowa mnie boli.
- Na pewno? Ta krew na komodzie jest twoja prawda? Może powinien to obejrzeć lekarz? – mówiąc wskazał guz na głowie pokryty sklejonymi od krwi włosami.
- Nie, jest dobrze. Chodź już. – złapałam go za rękę i jak najszybciej wyszłam z pomieszczenia. Idąc przez korytarz w domu i kierując się do wyjścia przypomniałam sobie o plecaku.
- Czekaj – zatrzymałam się – mój plecak, miałam tam pieniądze. Muszę go znaleźć.
- Widziałem jakiś w salonie na stole.
Szybko pobiegłam do danego pomieszczenia. Odetchnęłam z ulgą gdy go zobaczyłam. Sprawdziłam zawartość, wróciłam do chłopaka i ruszyliśmy w stronę płotu.
- Dasz rade przeskoczyć?
- Ostatnio jak próbowałam to niezbyt dobrze mi poszło. – powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy pokazując podbite oko. On jedynie się zaśmiał i kucnął nastawiając ręce bym postawiła na nich stopę. Tak też zrobiłam od razu dłońmi łapiąc płot. Chłopak podniósł się powoli, a ja przerzuciłam nogi na drugą stronę. Siedząc na płocie spojrzałam w dół. Niby nie było tak wysoko ale z moim szczęściem lądując mogę sobie coś złamać. Jednak po namowach chłopaka skoczyłam lądując na obie nogi. On natomiast sprawnie przeskoczył przeszkodę i już po chwili stał obok.
- Dziękuje – delikatnie się uśmiechnęłam co on odwzajemnił. – Mogę wiedzieć jak ma na imię mój wybawca? – zapytałam utrzymując uśmiech na ustach.
- Max, a ty?
- Emily. – spojrzałam na rozciągający się przed nami las. – Idziemy? – chłopak kiwnął głową i ruszyliśmy.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- O czym mówisz? – zapytałam nie wiedząc do końca o co mu chodzi.
- Właśnie uciekłaś z domu. Masz jakiś plan? – Właściwie to się nad tym nie zastanawiałam. Jedyne o czym myślałam to jak najszybciej stamtąd uciec.
- umm nie ale muszę wyjechać z miasta. Ojciec może mnie znaleźć w każdej chwili.
- Czyli jakiś tam plan masz.
- A ty? Dlaczego właściwie byłeś w moim domu?
- Uciekałem przed policją. – wzruszył ramionami.
 - Jesteś poszukiwany? – zapytałam z lekkim przerażeniem w głosie. Uciekłam z domu z chłopakiem o którym nic nie wiem. Może jest niebezpiecznym mordercą, a ja nic o tym nie wiem. Poczułam jak zaczęły mi się pocić ręce, a oddech przyspieszył. Chłopak to ewidentnie zauważył. Lekko zachichotał obejmując mnie ramieniem.
- Nie bój się, nie jestem jakimś wielkim kryminalistą. Po prostu kradłem parę razy. Policja do tej pory nie miała żadnych dowodów na to, że to ja dopóki nie zauważyła mnie jakaś kobieta i opisała rysownikowi. Nie mogę wrócić do domu bo na pewno pilnują mojej kamienicy.
- Więc co zamierzasz? – trochę się uspokoiłam, przynajmniej mnie nie zabije.
- Myślałem żeby wyjechać z miasta na jakiś czas. Nie dadzą mi tu spokoju dopóki mnie nie zamknął. – nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Skoro oboje chcemy stąd wyjechać możemy zrobić to razem, we dwoje zawsze raźniej. 
- Max. – rzekłam zatrzymując się, miałam nadzieję, że się zgodzi.
- Tak? – zwrócił wzrok w moją stronę również się zatrzymując.
- Wyjedźmy stąd razem. Proszę, sama nie dam sobie rady. – spojrzałam na niego z nadzieją jednak na jego twarzy było widać, że nie jest z tego pomysłu zadowolony. Wolałby zdać się na samego siebie, to jasne. Po chwili namysłu w końcu się odezwał.
- Zgoda ale wiesz, że narażasz się na niebezpieczeństwo? Gliny prędzej czy później zorientują się, że nie ma mnie w mieście.
- Dam sobie radę. Dziękuje. – uśmiechnęłam się ruszając dalej.
Gdy weszliśmy na jezdnie zaczęłam się zastanawiać jak wyjedziemy stąd skoro nie mamy żadnego pojazdu, a w autobusie ktoś mógłby go rozpoznać.
- Jak zamierzasz wyjechać z miasta niezauważonym?
- Niedaleko jest stacja benzynowa, często przyjeżdża na nią facet na motorze, który zawsze stawia go za sklepem. Chyba się nie obrazi jak go na trochę pożyczymy.
- Żartujesz? – miałam nadzieje, że to jakiś głupi dowcip. Jest już poszukiwany, po co pakuje się w nowe problemy do tego pakując mnie w nie.
- Nie, zaufaj mi. Będzie dobrze poza tym rozmawiasz z zawodowcem. – zaśmiał się jednak mi nie było do śmiechu.

Doszliśmy na miejsce. Max złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku sklepu. Idąc w stronę budynku zauważyłam stojący na miejscu, o którym mówił chłopak, motor. Puścił moją rękę i od razu podszedł do niego. Usiadł i zaczął coś na nim robić do momentu aż zapalił się silnik.
- Wskakuj. – zachęcił mnie. Pomyślałam, że teraz jest trochę za późno na protest więc szybko podeszłam i usiadłam na miejscu za chłopakiem łapiąc go mocno w pasie.
Droga minęła szybko i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed motelem, w którym chcieliśmy się zatrzymać. Budynek znajdował się przy drodze obok którego stał parking, na którym zostawiliśmy motor. Motel był niewielki i przypominał domek z drewna. Przed wejściem rosły starannie pielęgnowane rośliny, a na wykoszonej trawie stała ławka, na której siedziało starsze małżeństwo trzymające się za rękę. Mogłabym tu zostać na dłużej ale sądzę, że z Maxem nie ma takiej możliwości. Idąc już w kierunku wejścia poprawiłam plecak na plecach.
- Poczekaj. – zatrzymał mnie chłopak pchając lekko pod ścianę budynku. – Zarezerwujesz pokój na to nazwisko. – wyciągnął z portfela fałszywy dowód i mi go podał kontynuując. – Mnie mogliby rozpoznać z twarzy dlatego ty to zrobisz.
- Skąd go masz? – pokazałam na dowód.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. – rzekł wyraźnie dumny z siebie. Ja jedynie kiwnęłam głową i ruszyłam do lady recepcyjnej stojącej naprzeciwko wejścia. Max szedł tuż za mną chowając głowę pod wielkim kapturem. W środku było bardzo przytulnie. Zaczęłam się rozglądać lecz chłopak mnie szturchnął lekko w ramię bym załatwiła to szybko żebyśmy mogli jak najszybciej wejść do pokoju. Stanęłam naprzeciwko recepcjonistki i przyjaźnie się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry, chciałam zarezerwować jeden dwuosobowy pokój na jedną noc. – rzekłam lekko zdenerwowana jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Kobieta bez żadnych podejrzeń odebrała ode mnie dowód i zaczęła wystukiwać coś w komputerze pytając o podstawowe rzeczy. Chwile później dała mi klucz do pokoju życząc nam miłego pobytu. Podziękowałam i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę schodów by poszukać naszego pokoju.     


Hej!
Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieje że jak do tej pory się podoba. 

Mam jedną prośbę, chciałabym żeby każdy kto czyta to opowiadanie pozostawił po sobie komentarz, nawet zwykłe "czytam". To dla mnie ważne.
Dziękuje za wszystko i do następnego! ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

4 komentarze:

  1. Wspaniały <3 Ciekawe co dalej i, czy jej ojciec ją niedługo znajdzie.


    www.collision-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego typu blogi! Niesamowity rozdział!


    Zapraszam na nowo powstający blog o książkach :)
    http://annem-fanfiction.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam i mi się bardzo podoba! <3 @teamBash_

    OdpowiedzUsuń