29.11.2014


ROZDZIAŁ 6

Następnego dnia obudziłam się z bólem głowy i przemarznięta. Spanie na zimnej ziemi pod gołym niebem zdecydowanie mi nie służy. Chciałam się podnieść lecz ciało chłopaka zdecydowanie mi w tym nie pomagało. Nie chciałam go budzić więc zostałam w tej samej pozycji przykrywając się kocem po samą szyje. Kątem oka spojrzałam na jego śpiącą twarz, wyglądał tak młodo, niewinnie, spokojnie zarazem męsko przez zarost.
Po jakimś czasie Max powoli się przebudził. Otworzył powoli oczy i delikatnie się rozciągnął, a ja nareszcie mogłam się podnieść.
- Cześć – przywitałam go ciepłym uśmiechem. – jak się spało? – chłopak przetarł oczy i spojrzał na mnie.
- Jak na noc na trawie to całkiem nieźle. – odezwał się jeszcze zaspanym głosem. Kiwnęłam głową i postanowiłam wytrzepać koc i spakować go do plecaka.
- Zjadłbym coś, a ty? – w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie jadłam nic od dwóch dni, łapiąc się za brzuch poczułam jak burczy.
- Ja też. – przyznałam – ale nie mamy żadnych zapasów, trzeba by iść do jakiegoś sklepu – stwierdziłam.
- Poszukamy jakieś stacji. – zgodziłam się z nim i chwilę później byliśmy już w drodze. Nie pamiętałam drogi do wyjścia z lasu ale Max na szczęścia tak. Po niecałej godzinie wędrówki było widać ulicę jednak dla bezpieczeństwa postanowiliśmy iść wzdłuż niej lasem. Traciłam nadzieje na jakikolwiek sklep aż w końcu ku naszym oczom ukazała się niewielka stacja benzynowa.
- Nareszcie – odezwałam się z wielką ulgą. Był wczesny ranek dlatego było pusto co nam było na rękę. Przed wejściem do sklepu upewniłam się, że mam przy sobie pieniądze. Była cała suma jaką wzięłam z domu więc szybkim krokiem weszliśmy do środka. Skierowałam się w stronę bułek i wzięłam kilka sztuk, dużego wyboru nie było więc wzięłam coś ze słodyczy, a chłopak wziął coś do picia i zamówiliśmy po jednym hot dogu. Po zapłaceniu za wszystko wyszliśmy na zewnątrz i od razu wzięliśmy się za jedzenie ciepłego hot doga. Przez głód jaki mną ogarnął nie zwróciłam uwagi na to kiedy go zjadłam.
- To gdzie teraz? – zapytałam biorąc łyk picia, następnie podałam butelkę chłopakowi. Po wypiciu oddał mi butelkę, a ja ją schowałam do plecaka. Miał odpowiedzieć na moje pytanie ale pewny samochód zwrócił moją uwagę.
- Czekaj. – powiedziałam uważniej przyglądając się nadjeżdżającemu pojazdowi. Max zauważył, że coś zwróciło moją uwagę i spojrzał w tą samą stronę.
- Poznajesz ten samochód? – zapytał spoglądając na mnie. Ja jedynie wpatrywałam się w niego. Wyglądał identycznie do auta mojego ojca, byłam przerażona. Miałam nadzieję, że to jedynie zwykły przypadek, a z pojazdu wyjdzie całkiem obca mi osoba jednak nadzieja matką głupich. Otworzyły się drzwi, a ze środka wyszedł mój ojciec bardziej zaniedbany niż zawsze. Zamknął drzwi i kierował się w stronę sklepu. Serce biło mi coraz szybciej, nie mogłam teraz zacząć uciekać bo może mnie zauważyć ale też nie mogłam tak stać ponieważ staliśmy zbyt blisko budynku.
- To mój ojciec. – powiedziałam do chłopaka ledwo słyszalnym tonem jednak on bardzo dobrze mnie zrozumiał. Złapał mnie za rękę i powoli oddalał się od sklepu ciągnąc mnie za sobą. Cały czas patrzyłam na ojca, który zbliżał się do wejścia. Nagle odwrócił wzrok w naszą stronę i natychmiast mnie rozpoznał. Na początku był zaskoczony jednak po chwili na jego twarzy było widać fałszywy uśmiech.
- Chodź do tatusia. – powiedział na tyle głośno bym go usłyszała powoli zbliżając się do nas. – Nic ci nie zrobię. – dodał. Stanęłam jak wryta, wszystkie wspomnienia wróciły. Nie chciałam przechodzić przez to jeszcze raz.
- Emily, chodź. – Max krzyknął szarpiąc mną.
- Nie uciekaj przede mną kochanie. – znowu się odezwał idąc szybszym krokiem. Wzdrygnęłam się na jego słowa. Zaczęłam biec za Maxem ciągle trzymając jego rękę. Byliśmy za miastem, naokoło nas były lasy i jedna droga prowadząca do kolejnego miasta. Nie mieliśmy dużego wyboru co do drogi ucieczki dlatego po raz kolejny wbiegliśmy do lasu. Spojrzałam za siebie i ujrzałam mojego ojca biegnącego za nami. Przestraszyłam się i zaczęłam szybciej biec. Mijaliśmy coraz więcej drzew, pokonywaliśmy coraz dłuższą drogę, a mój ojciec dalej za nami bieg nie dając za wygraną. Nagle potknęłam się o wystający z ziemi korzeń drzewa upadając na kolana. Poczułam ogromny ból w kostce. Nawet nie zauważyłam kiedy ojciec stał tuż nade mną.
- No i po co było ci uciekać? – zaśmiał się. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo Max natychmiast odepchnął ojca jak najdalej nas. Mężczyzna nie spodziewając się tego upadł. Po jego minie było widać, że się wściekł. Wstał i od razu podszedł do Maxa zaciskając pięści.
- Pożałujesz tego smarkaczu. – zamachnął się i z całej siły uderzył chłopaka w szczękę.
- Zostaw go. – krzyknęłam wściekła próbując wstać lecz nie byłam w stanie. Max z całej siły popchnął ojca, który uderzył o pień drzewa. Chłopak złapał go za koszule i z wielką nienawiścią uderzał nim o pień następnie rzucając na ziemie. Mężczyzna złapał się za głowę. Max wykorzystując chwilową nieuwagę ojca zaczął go kopać po brzuchu i żebrach.  Mężczyzna nie miał siły wstać, skulił się przyjmując kolejne ciosy od chłopaka.
- Przestań, już wystarczy. – krzyknęłam do chłopaka. Spojrzał na mnie, a później znowu na mojego ojca leżącego na ziemi.
- Zbliż się jeszcze raz do Emily, a oberwiesz jeszcze gorzej. – powiedział do mężczyzny, który wykorzystując ostatnie siły zaśmiał się. Max kopnął go jeszcze raz po czym mężczyzna przestał się śmiać i złapał się za brzuch plując krwią. Nie było mi go żal, dostał to na co zasłużył. Chłopak wyraźnie dumny z siebie podszedł do mnie.
- Mocno boli? – zapytał spoglądając na napuchniętą kostkę.
- Teraz już tak nie, myślę, że jest tylko skręcona. – kiwnął głową.
- Dasz rade wstać? Musimy stąd iść. – zapytał, a ja spróbowałam się podnieść. Chłopak złapał mnie w pasie, a moją jedną rękę uwiesił sobie na szyi. Tym sposobem dałam rade ustać na jednej nodze. Spojrzałam ostatni raz na ojca, leżał na ziemi próbując się podnieść.
- Chodź. – chłopak zachęcił mnie na co ja kiwnęłam głową i powoli zaczęliśmy iść w nieznaną nam stronę.
Po jakimś czasie nie dawałam rady dalej iść. Kostka z każdym kolejnym krokiem bolała coraz bardziej.
- Możemy chwile odpocząć?
- Jasne. – Max natychmiast znalazł większy kamień, na którym pomógł mi usiąść. – Wpadłem na pewien pomysł. – powiedział nagle siadając koło mnie.
- Jaki? – spojrzałam na niego uważnie.
- Muszę do kogoś zadzwonić. – odpowiedział po czym wyjął swój telefon i zaczął w nim szperać.

Max's POV

Jestem idiotą. Dopiero teraz wpadłem na pomysł by zadzwonić do Dylana z pomocą. Jesteśmy najlepszymi kumplami, a nie dałem mu nawet znać, że uciekam z miasta. Włączyłem w telefonie listę kontaktów i szybko znalazłem numer przyjaciela. Natychmiast go wybrałem. Po trzech sygnałach w końcu usłyszałem znajomy głos.
- Max? Stary, nareszcie się odezwałeś. – ucieszył się co było słychać po jego radosnym głosie.
- Musisz mi pomóc. – przeszedłem od razu do rzeczy, zawsze stawiałem sprawę jasno i nigdy nie owijałem w bawełnę.
- Znowu się w coś wpakowałeś? – zadrwił – Co tym razem?
- Tym razem nie chodzi głównie o mnie. Wytłumaczę Ci wszystko później, a teraz mam prośbę, jestem około 50 metrów od stacji benzynowej za miastem i będę cholernie wdzięczny jeśli przyjechałbyś tu jak najszybciej. – skończyłem zerkając na dziewczynę, która nadal siedziała na kamieniu przyglądając się mi z dezorientacją na twarzy. Wróciłem myślami do przyjaciela, który po chwili się odezwał.
- Nie ma sprawy stary ale co ty tam do diabła robisz?
- Po prostu przyjedź dobra? Wszystkiego się dowiesz na miejscu. Czekam. – rozłączyłem się by nie musieć się teraz tłumaczyć. Dylan jest osobą dociekliwą i uparcie dąży do celu by dowiedzieć się prawdy, a ja nie mam ochoty ani czasu by teraz o tym rozmawiać. Wsadziłem telefon do kieszeni dresów i podszedłem do Emily, która z niecierpliwością czekała na wyjaśnienia.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z przyjacielem, niedługo po nas przyjedzie. – usiadłem koło niej spoglądając na opuchniętą kostkę. – pojedziemy do szpitala żeby sprawdzić co z nogą i myślałem by zostać u niego na noc.
- Ale nic mi nie jest, nie musimy tam jechać. – protestowała ukrywając ból.
- Przecież widzę, że cie boli. Nie bój się, wszystko będzie dobrze. – objąłem ją ramieniem, a ona delikatnie się o mnie oparła.
- A co później? Mieliśmy uciec z tego miasta. Co jeśli mój ojciec nas znajdzie lub co gorsze policja? – spojrzała na mnie z przerażeniem w oczach. Rozumiałem jej obawy, sam nie byłem pewien czy to dobry pomysł by tam wrócić ale trzeba ruszyć dalej, nie możemy wiecznie ukrywać się w lesie.
- Nie martw się o to. U Dylana nas nie znajdą. – uśmiechnąłem się pocieszająco co dziewczyna odwzajemniła.
- Masz śliczny uśmiech wiesz o tym?
- Oh wiem, nie raz mi to mówiono. – odpowiedziałem pewnie, a Emily teatralnie wywróciła oczami lekko się przy tym uśmiechając. – ty też chociaż oczy masz ładniejsze. – stwierdziłem patrząc w nie głęboko na co dziewczyna się zarumieniła.
- Może wyjdziemy na ulicę żeby ten twój przyjaciel nas znalazł? – zmieniła temat odwracając wzrok w przeciwną stronę. Przytaknąłem i pomogłem jej wstać. Z moją pomocą doszliśmy do ulicy. Rozglądałem się za znajomym samochodem lecz jak na razie nie było go widać jednak po kilku minutach się pojawił zatrzymując się przed nami.   


Kolejny rozdział za nami. Dajcie znać czy się podoba. 
Do następnego! 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

9.11.2014

ROZDZIAŁ 5

Wchodząc na pierwsze piętro od razu znaleźliśmy zarezerwowany przez nas pokój. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Max wszedł tuż za mną. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był niewielki ale wystarczający dla dwóch osób. Chciałam się od razu położyć do ciepłego łóżka i zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach jednak przypomniałam sobie o sklejonych od krwi włosach.
- Zajmuję łazienkę. - powiedziałam wchodząc do środka. Zamknęłam drzwi i ściągnęłam plecak wyjmując z niego koszulkę sięgającą do połowy ud i położyłam ją na półce by po kąpieli ją założyć. Wlałam do wanny ciepłej wody, rozebrałam się z brudnych ciuchów i powoli weszłam zanurzając się. Umyłam całe ciało wraz z włosami. Wstając owinęłam się ręcznikiem i ostrożnie wyszłam z wanny stając na niewielkim dywaniku. Wytarłam się po czym założyłam bieliznę i koszulkę oraz rozczesałam włosy. Wychodząc z łazienki zauważyłam Maxa leżącego na łóżku bez koszulki. Mogłabym się wpatrywać w jego idealne ciało przez cały czas jednak wiem że wyszłabym na idiotkę dlatego jak najszybciej odwróciłam wzrok. Podeszłam do drugiego łóżka kładąc się na wygodnym materacu. Chłopak podniósł się i przez chwilę spojrzał na mnie puszczając mi oczko na co ja czułam jak robię się cała czerwona na twarzy. Nie był ślepy, zauważył że się na niego patrzę. Wywróciłam oczami odwracając się w drugą stronę by na niego nie patrzeć. Sekundę później usłyszałam zamykające się drzwi od łazienki.
Kilkanaście minut później nadal nie spałam, przewracałam się z boku na bok myśląc o wszystkim co się dzisiaj stało. Przez natłok myśli nie mogłam zasnąć więc usiadłam i palcami przeczesywałam delikatnie włosy. Max nadal był w łazience. Postanowiłam wyjść na chwilę na balkon po oddychać świeżym powietrzem. Widok był naprawdę ładny. Nie było późno, a ruch na ulicy był niezauważalny. Patrząc w dal na kołyszące się w rytmie wiejącego wiatru gałęzie drzew nagle poczułam czyjeś ręce na moim ramionach. Gwałtownie się odwróciłam zauważając Maxa uśmiechającego się od ucha do ucha.
- Chyba Cię nie przestraszyłem? – zapytał opierając się o barierkę tak jak ja wcześniej. Zrobiłam to samo patrząc w poprzednie miejsce.
- Nie. – odpowiedziałam. Patrzyliśmy przed siebie przez dłuższy czas.
- O czym myślisz? – zapytał mnie wciąż patrząc w to samo miejsce.
- O wszystkim, trochę mnie ta sytuacja przerosła, nie jestem pewna tak jak wcześniej czy dam sobie rade. – spojrzałam na chłopaka.
- To normalne że się boisz ale byłaś taka zdeterminowana by osiągnąć swój cel, nie jedna dziewczyna chciałaby mieć tyle odwagi co ty. Trochę szkoda by było się teraz poddać nie sądzisz? – przemyślałam jego słowa i doszłam do wniosku, że ma racje. Nie mogę się teraz poddać, nie po tym co przeszłam.
- Dziękuje za wszystko. – delikatnie się uśmiechnęłam co chłopak odwzajemnił.
Wiatr się zrobił silniejszy i co za tym idzie chłodniejszy więc weszliśmy do pokoju zamykając drzwi za sobą. Położyliśmy się w swoich łóżkach jednak ja nadal nie mogłam zasnąć. Położyłam się na plecach i zaczęłam się wpatrywać w sufit. 
- Śpisz? – zapytałam patrząc w to samo miejsce.
- Nie – po chwili ciszy dodał - zastanawiałem się nad twoją sytuacją. Dlaczego pozwalałaś na to by ojciec się nad tobą znęcał? Co z twoją mamą? Czemu się nie wyprowadziłyście? – na przypomnienie o mamie zrobiło mi się słabo, tak bardzo za nią tęskniłam.
- Nie miałam innego wyjścia, moja mama nie żyje. – usiadłam lekko wzdychając, zamknęłam oczy by nie rozpłakać się jak małe dziecko.
- Przykro mi – podszedł do mnie po czym zamknął mnie w silnym uścisku.
- Zginęła w wypadku samochodowym wracając z pracy. Po tym zdarzeniu ojciec się zmienił o 180 stopni. Był naprawdę dobrym człowiekiem po prostu to wszystko go przerosło – otarłam ręką łzę, która wydostała się spod powieki.
- To nie dawało mu pozwolenia tak Cię traktować. – otarł kolejną łzę spływającą po moim policzku patrząc mi prosto w oczy. Cieszyłam się, że mam z kim o tym porozmawiać, z kimś kto mi wierzy i stoi po mojej stronie, byłam mu za to bardzo wdzięczna.
- Chyba się jednak położę, czuję, że teraz zasnę. – Max kiwnął głową i wrócił do swojego łóżka.
- Dobranoc. – powiedział na co mu odpowiedziałam i chwilę później poczułam jak udaję się do krainy Morfeusza.
Nad ranem obudziły mnie silne promienie słoneczne padające na moją twarz, przetarłam ją i powoli otworzyłam oczy. Max już nie spał, prawdopodobnie był w łazience bo w pokoju go nie było. Rozciągnęłam się i po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W progu stanął chłopak ubrany we wczorajsze ciuchy.
- Jak się spało?
- Dobrze. – lekko się uśmiechnęłam i skierowałam się do łazienki wziąć szybki prysznic i się przebrać.
Po porannych czynnościach podeszłam do plecaka i włożyłam do niego wszystkie moje rzeczy by później o niczym nie zapomnieć.
- Musimy uciekać. – Max powiedział wychodząc szybko z balkonu. – policja jest w środku. 
- Skąd wiesz? – przeraziłam się.
- Wóz policyjny stoi pod motelem. – pośpiesznie spakował swoje rzeczy i podszedł do mnie. – nie stój tak, chodź. – złapał mnie za rękę, a ja wzięłam swój plecak i wybiegliśmy z pokoju.
- Czekaj, trzeba oddać klucz – zatrzymałam się – ja pójdę do recepcji go oddać, a ty idź od razu do wyjścia. – spojrzał na mnie myśląc nad moimi słowami.
- Zachowuj się normalnie, jak wyjdziesz na zewnątrz przyjdź za motel, ja będę tam czekać.
- Dobrze – powiedziałam i skierowałam się w stronę lady recepcyjnej. Schodząc pospiesznie schodami w dół zauważyłam dwóch policjantów wchodzących do pomieszczenia prawdopodobnie kierownika obiektu. Odwróciłam głowę by powiedzieć o tym Maxowi ale jego nie było. Nie przedłużając podeszłam do wyznaczonego miejsca i z przyjaznym uśmiechem oddałam klucz, zapłaciłam oraz podziękowałam za pobyt . Bez żadnego problemu wyszłam na zewnątrz kierując się do miejsca, w którym mieliśmy się spotkać. Max czekał pod ścianą rozglądając się. Szybko do niego podeszłam i od razu skierowaliśmy się w stronę lasu.
Idąc przez porośnięty co kilka metrów drzewami lasem przyglądałam się ptakom oraz innym stworzeniom żyjącym tutaj. Pogoda była słoneczna co było nam bardzo na rękę. Zastanawiałam się co Max zamierza teraz zrobić, nie mieliśmy żadnego konkretnego planu, a po dłuższym czasie wędrówki poczułam silny ból nóg. Nie byłam przyzwyczajona do wysiłku fizycznego, próbowałam iść dalej jednak nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Nie mogę iść dalej, nie mam siły. – odezwałam się po chwili zatrzymując się i siadając na pobliski kamień. – możemy chwilę odpocząć?
- W porządku. – zgodził się siadając koło mnie.
- I co teraz? – zapytałam oczekując konkretnej odpowiedzi.
- Nie wiem – wzruszył ramionami.
- Jak to nie wiesz? – podniosłam głos lekko podenerwowana – szuka nas policja i jak się domyślam nie mamy gdzie spać, tłuczemy się po tym lesie dobre pół dnia i kończą nam się zapasy. Myślałam, że przez ten czas coś wymyśliłeś. – krzyknęłam.
- Mówiłem ci że gliny próbują mnie dorwać i ucieczka ze mną będzie się wiązała z niebezpieczeństwem, dobrze wiedziałaś w co się pakujesz więc nie zwalaj teraz całej winy na mnie – krzyknął gwałtownie wstając i odchodząc kilka kroków dalej. – nie miałem teraz głowy do rozmyśleń co dalej, też w tym jesteś więc może wysilisz się trochę. – odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi. Nie wiedziałam co powiedzieć, przestraszyłam się jego podniesionego tonu. Chyba to zauważył bo po chwili opuścił ręce wzdłuż tułowia i westchnął zbliżając się do mnie powoli. Usiadł na swoim poprzednim miejscu i oparł ręce o kolana krzyżując je w palcach.
- Przepraszam, poniosło mnie. – westchnął
- To ja przepraszam, nie powinnam cię wszystkim obarczać, jesteśmy w tym razem. – spojrzałam na niego, a on delikatnie się uśmiechnął.
– Robi się ciemno. – spojrzałam na niebo. Z sekundy na sekundę robiło się coraz ciemniejsze przez zachodzące słońce, które zasłaniały nam konary drzew.
- Nie zostaje nam nic innego jak się tutaj położyć. – wstał szukając dobrego miejsca do spania. Na samą myśl o tym miałam ciarki na całym ciele.
- Emily, chodź. – Wstałam z kamienia i podeszłam do chłopaka. – myślę, że tu będzie dobrze, to tylko dzisiaj, damy radę. - Nic nie mówiąc rozejrzałam się. Na około nas były wysokie krzaki, a pod stopami wysoka trawa. Usiadłam na niej rozpinając plecak i szukając w nim czegoś czym moglibyśmy się przykryć. Na szczęście wzięłam ze sobą mój ulubiony miękki koc, który zawsze nosze ze sobą. Wyciągnęłam go szybko, a Max usiadł koło mnie.
- Teraz przynajmniej nie musimy się bać, że zmarzniemy. – spojrzał na mnie z głupkowatym uśmiechem.
Położyliśmy się obok siebie. Czułam się niezręcznie leżąc koło chłopaka, którego zaledwie wczoraj poznałam jednak nie miałam innego wyjścia. Odwróciłam się do niego plecami szczelniej przykrywając się kocem, nagle poczułam jak przybliżył się do mnie, a ręce owinął wokół mojej tali. Na jego dotyk wzdrygnęłam się ale nie sprzeciwiłam, czułam się bezpieczniej. 


Hej, jak widać zmieniłam szablon. Mam nadzieje że się wam podoba tak jak mi. :)
Co do rozdziału to proszę o komentarze wyrażające wasze opinie lub zwykłe 'czytam' ponieważ chciałabym wiedzieć ilu was czyta to opowiadanie. 
Dziękuje z góry i do następnego. ♥

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

1.11.2014

ROZDZIAŁ 4


Przebudziłam się czując, że leże na zimnej podłodze. Szybko otworzyłam oczy. Znajdowałam się w naszej piwnicy. Nie mogłam ruszać rękoma ani nogami, byłam pewna, że to on mnie związał i zostawił tu. Chciałam krzyknąć ale taśma którą miałam na ustach uniemożliwiała mi to. Ogarnęła mnie złość, nienawidzę tego człowieka z całego serca. Próbowałam się uwolnić ale węzły były zbyt mocne. Zaczęłam rozglądać się za czymś ostrym by rozciąć sznur na rękach. Niedaleko mnie znalazłam wystający pręt do którego natychmiast się przyczołgałam. Przyłożyłam do niego sznur i szybkimi ruchami tarłam nim lecz był zbyt gruby by go przeciąć, a po dłuższym czasie zabrakło mi sił. Zrezygnowana położyłam się na posadzce. Chwile później usłyszałam dźwięki wydobywające się na piętrze. Pomyślałam, że to ojciec krząta się po domu. Kroki się nasiliły tak, jakby ta osoba szła tutaj. Spojrzałam na drzwi, a one powoli się otwierały. Natychmiast zamknęłam oczy udając, że wciąż jestem nie przytomna. Byłam pewna, że to ojciec. Usłyszałam jak schodzi schodami na dół i podchodzi do mnie. Leżałam bezruchu, miałam nadzieje, że da mi spokój. Czułam jego obecność, zaczęłam się bać. Gdy się do mnie odezwał zdziwiłam się ponieważ to nie był głos ojca.
- Hej, żyjesz? – ktoś potrząsnął mną, a ja gwałtownie otworzyłam oczy. Był to młody chłopak o brązowych oczach i tego samego koloru włosach. Pokazałam mu związane ręce z nadzieją, że mi je odwiąże. On natomiast ściągnął mi taśmę z ust.
- Nie wiem co tu robisz ale pomóż mi. Rozwiąż te pieprzone węzły. – krzyknęłam przystawiając mu je przed twarz.
- Uspokój się, nie pomogę ci jeśli będziesz się tak zachowywać. – chciał już wstać ale mój głos go zatrzymał. Nie mogę mu pozwolić tak po prostu odejść, on jest moją jedyną nadzieją.
- Przepraszam ale na co dzień nie leże w piwnicy związana sznurem. – powiedziałam spokojniej próbując usiąść. On ponownie kucnął przy mnie.
- To dlaczego dzisiaj leżysz? – zapytał rozwiązując supły na rękach, a następnie na nogach.
- Długa historia. – odwróciłam wzrok rozmasowywując nadgarstki.
- Słuchaj, jeżeli nie chcesz spotkać tego kto cię związał radziłbym jak najszybciej stąd wyjść.
- Masz racje. – wstałam lekko się chwiejąc.
- Wszystko w porządku? – zapytał łapiąc mnie za ramiona bym nie upadła.
- Tak, tylko trochę głowa mnie boli.
- Na pewno? Ta krew na komodzie jest twoja prawda? Może powinien to obejrzeć lekarz? – mówiąc wskazał guz na głowie pokryty sklejonymi od krwi włosami.
- Nie, jest dobrze. Chodź już. – złapałam go za rękę i jak najszybciej wyszłam z pomieszczenia. Idąc przez korytarz w domu i kierując się do wyjścia przypomniałam sobie o plecaku.
- Czekaj – zatrzymałam się – mój plecak, miałam tam pieniądze. Muszę go znaleźć.
- Widziałem jakiś w salonie na stole.
Szybko pobiegłam do danego pomieszczenia. Odetchnęłam z ulgą gdy go zobaczyłam. Sprawdziłam zawartość, wróciłam do chłopaka i ruszyliśmy w stronę płotu.
- Dasz rade przeskoczyć?
- Ostatnio jak próbowałam to niezbyt dobrze mi poszło. – powiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy pokazując podbite oko. On jedynie się zaśmiał i kucnął nastawiając ręce bym postawiła na nich stopę. Tak też zrobiłam od razu dłońmi łapiąc płot. Chłopak podniósł się powoli, a ja przerzuciłam nogi na drugą stronę. Siedząc na płocie spojrzałam w dół. Niby nie było tak wysoko ale z moim szczęściem lądując mogę sobie coś złamać. Jednak po namowach chłopaka skoczyłam lądując na obie nogi. On natomiast sprawnie przeskoczył przeszkodę i już po chwili stał obok.
- Dziękuje – delikatnie się uśmiechnęłam co on odwzajemnił. – Mogę wiedzieć jak ma na imię mój wybawca? – zapytałam utrzymując uśmiech na ustach.
- Max, a ty?
- Emily. – spojrzałam na rozciągający się przed nami las. – Idziemy? – chłopak kiwnął głową i ruszyliśmy.
- Co zamierzasz teraz zrobić?
- O czym mówisz? – zapytałam nie wiedząc do końca o co mu chodzi.
- Właśnie uciekłaś z domu. Masz jakiś plan? – Właściwie to się nad tym nie zastanawiałam. Jedyne o czym myślałam to jak najszybciej stamtąd uciec.
- umm nie ale muszę wyjechać z miasta. Ojciec może mnie znaleźć w każdej chwili.
- Czyli jakiś tam plan masz.
- A ty? Dlaczego właściwie byłeś w moim domu?
- Uciekałem przed policją. – wzruszył ramionami.
 - Jesteś poszukiwany? – zapytałam z lekkim przerażeniem w głosie. Uciekłam z domu z chłopakiem o którym nic nie wiem. Może jest niebezpiecznym mordercą, a ja nic o tym nie wiem. Poczułam jak zaczęły mi się pocić ręce, a oddech przyspieszył. Chłopak to ewidentnie zauważył. Lekko zachichotał obejmując mnie ramieniem.
- Nie bój się, nie jestem jakimś wielkim kryminalistą. Po prostu kradłem parę razy. Policja do tej pory nie miała żadnych dowodów na to, że to ja dopóki nie zauważyła mnie jakaś kobieta i opisała rysownikowi. Nie mogę wrócić do domu bo na pewno pilnują mojej kamienicy.
- Więc co zamierzasz? – trochę się uspokoiłam, przynajmniej mnie nie zabije.
- Myślałem żeby wyjechać z miasta na jakiś czas. Nie dadzą mi tu spokoju dopóki mnie nie zamknął. – nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Skoro oboje chcemy stąd wyjechać możemy zrobić to razem, we dwoje zawsze raźniej. 
- Max. – rzekłam zatrzymując się, miałam nadzieję, że się zgodzi.
- Tak? – zwrócił wzrok w moją stronę również się zatrzymując.
- Wyjedźmy stąd razem. Proszę, sama nie dam sobie rady. – spojrzałam na niego z nadzieją jednak na jego twarzy było widać, że nie jest z tego pomysłu zadowolony. Wolałby zdać się na samego siebie, to jasne. Po chwili namysłu w końcu się odezwał.
- Zgoda ale wiesz, że narażasz się na niebezpieczeństwo? Gliny prędzej czy później zorientują się, że nie ma mnie w mieście.
- Dam sobie radę. Dziękuje. – uśmiechnęłam się ruszając dalej.
Gdy weszliśmy na jezdnie zaczęłam się zastanawiać jak wyjedziemy stąd skoro nie mamy żadnego pojazdu, a w autobusie ktoś mógłby go rozpoznać.
- Jak zamierzasz wyjechać z miasta niezauważonym?
- Niedaleko jest stacja benzynowa, często przyjeżdża na nią facet na motorze, który zawsze stawia go za sklepem. Chyba się nie obrazi jak go na trochę pożyczymy.
- Żartujesz? – miałam nadzieje, że to jakiś głupi dowcip. Jest już poszukiwany, po co pakuje się w nowe problemy do tego pakując mnie w nie.
- Nie, zaufaj mi. Będzie dobrze poza tym rozmawiasz z zawodowcem. – zaśmiał się jednak mi nie było do śmiechu.

Doszliśmy na miejsce. Max złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku sklepu. Idąc w stronę budynku zauważyłam stojący na miejscu, o którym mówił chłopak, motor. Puścił moją rękę i od razu podszedł do niego. Usiadł i zaczął coś na nim robić do momentu aż zapalił się silnik.
- Wskakuj. – zachęcił mnie. Pomyślałam, że teraz jest trochę za późno na protest więc szybko podeszłam i usiadłam na miejscu za chłopakiem łapiąc go mocno w pasie.
Droga minęła szybko i w mgnieniu oka znaleźliśmy się przed motelem, w którym chcieliśmy się zatrzymać. Budynek znajdował się przy drodze obok którego stał parking, na którym zostawiliśmy motor. Motel był niewielki i przypominał domek z drewna. Przed wejściem rosły starannie pielęgnowane rośliny, a na wykoszonej trawie stała ławka, na której siedziało starsze małżeństwo trzymające się za rękę. Mogłabym tu zostać na dłużej ale sądzę, że z Maxem nie ma takiej możliwości. Idąc już w kierunku wejścia poprawiłam plecak na plecach.
- Poczekaj. – zatrzymał mnie chłopak pchając lekko pod ścianę budynku. – Zarezerwujesz pokój na to nazwisko. – wyciągnął z portfela fałszywy dowód i mi go podał kontynuując. – Mnie mogliby rozpoznać z twarzy dlatego ty to zrobisz.
- Skąd go masz? – pokazałam na dowód.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. – rzekł wyraźnie dumny z siebie. Ja jedynie kiwnęłam głową i ruszyłam do lady recepcyjnej stojącej naprzeciwko wejścia. Max szedł tuż za mną chowając głowę pod wielkim kapturem. W środku było bardzo przytulnie. Zaczęłam się rozglądać lecz chłopak mnie szturchnął lekko w ramię bym załatwiła to szybko żebyśmy mogli jak najszybciej wejść do pokoju. Stanęłam naprzeciwko recepcjonistki i przyjaźnie się uśmiechnęłam.
- Dzień dobry, chciałam zarezerwować jeden dwuosobowy pokój na jedną noc. – rzekłam lekko zdenerwowana jednak nie dawałam tego po sobie poznać. Kobieta bez żadnych podejrzeń odebrała ode mnie dowód i zaczęła wystukiwać coś w komputerze pytając o podstawowe rzeczy. Chwile później dała mi klucz do pokoju życząc nam miłego pobytu. Podziękowałam i szybkim krokiem ruszyliśmy w stronę schodów by poszukać naszego pokoju.     


Hej!
Kolejny rozdział za nami. Mam nadzieje że jak do tej pory się podoba. 

Mam jedną prośbę, chciałabym żeby każdy kto czyta to opowiadanie pozostawił po sobie komentarz, nawet zwykłe "czytam". To dla mnie ważne.
Dziękuje za wszystko i do następnego! ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ