25.10.2014


ROZDZIAŁ 3

Po zjedzeniu posiłku odłożyłam naczynia do zlewu natychmiast je myjąc. Po wykonanej czynności usiadłam na kanapie w salonie. Pierwszy raz od dłuższego czasu ogarnęło mnie przerażenie. Co jeśli mi się nie uda? To przecież będzie mój oficjalny koniec. Po dłuższym namyśle wstałam.
- Raz się żyje. – powiedziałam do siebie. Założyłam plecak na plecy i postanowiłam wyjść z domu tylnym wyjściem. Opuszczając budynek szybko ale dokładnie zamknęłam drzwi. Odwróciłam się w stronę ogrodu.
Nie wierzę, że tu jestem, wyszłam na dwór mimo zakazu ojca. Nareszcie się mu przeciwstawiłam. Od tak dawna nie oddychałam świeżym powietrzem, nie obserwowałam zachodu słońca. Nawet ostatnio zaczęłam tęsknić za deszczem, który potrafił mnie zmoczyć do suchej nitki, a także za kolorową tęczą pojawiającą się po burzy. Z rozmyśleń wyrwały mnie odgłosy ptaków znajdujących się na pobliskim drzewie. Mogłabym słuchać ich pięknego śpiewu całymi dniami jednak nie po to wyszłam z domu. Zostało mi nie wiele czasu więc zaczęłam się rozglądać za wyjściem jednak jedynym sposobem było przeskoczenie przez płot. Prościej by było opuścić posesje głównym wyjściem lecz nie chcę ryzykować. W każdej chwili może przyjechać mężczyzna, którego niedawno nazywałam tatą teraz jest dla mnie zwykłym śmieciem. Rozejrzałam się po ogrodzie i znalazłam idealne wyjście poprzez wspinaczkę po drzewie. Zbliżyłam się do pnia gdy nagle usłyszałam dźwięk silnika niebezpiecznie blisko, który po chwili zgasł. Przełknęłam ślinę, która zebrała mi się w gardle i powoli odwróciłam głowę w stronę podjazdu, na którym stał samochód. Poczułam jakby mi serce stanęło. To był on, wyszedł z auta i skierował się w stronę domu jednak zatrzymał się na chwilę i zaczął szperać po kieszeniach. Po chwili wyciągnął telefon i go odebrał. Wyglądało to na dłuższą rozmowę więc miałam chwilę czasu by uciec ale nie potrafiłam. Stałam pod drzewem ciągle patrząc na mężczyznę z oczami otwartymi do granic możliwości. W końcu dotarło do mnie to co właśnie się dzieje i nie mogę się teraz poddać. Być może jest to moja jedyna szansa. Złapałam wyglądającą na solidną gałąź i zaczęłam się wspinać łapiąc kolejne znajdujące się nad moją głową. Zwróciłam wzrok w stronę podjazdu z nadzieją, że on wciąż tam stoi jednak jego tam nie było. Zaczęło mi walić serce, a ręce pocić. Rozejrzałam się po podwórku ale nigdzie go tu nie było, wszedł do domu to pewne. Wystarczy chwilka żeby zorientował się że mnie nie ma w środku. Mam coraz mniej czasu więc złapałam kolejną gałąź i wspięłam się wyżej. Nagle usłyszałam gwałtowne otwarcie drzwi, które uderzyły o ścianę. Stał w progu rozglądając się. Wie, że wyszłam z domu lub co gorsze, że uciekłam. Nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
Już miałam wejść na płot by później z niego skoczyć jednak coś mnie trzymało, spojrzałam co to takiego. Miałam nadzieje, że zahaczyłam o gałąź jednak to byłoby zbyt piękne żeby było prawdziwe. Pode mną stał ojciec trzymający mnie za bluzę.
- Dokąd ty się wybierasz co? – krzyknął swoim donośnym głosem. Chciałam mu się wyrwać, kopałam go w klatkę piersiową jednak on był silniejszy. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach.
- Nie zdajesz sobie nawet sprawy jaki błąd popełniłaś – mówiąc to pociągnął mnie, tracąc równowagę spadłam z drzewa uderzając plecami o ziemię. Ból był potworny.
Podniosłam się powoli do pozycji siedzącej ale on od razu złapał mnie za przedramię gwałtownie podnosząc i kierując w stronę domu.
- Puść mnie, nigdzie z tobą nie idę. – próbowałam się wyrwać, krzyczałam z całych sił o pomoc ale nikt mnie nie słyszał.
- Zamknij się. – wysyczał mocniej ściskając moje ramię przez co traciłam czucie w ręce. Wszystkie próby wyrwania się mu nie poskutkowały więc z czystej nienawiści i złości splunęłam mu w twarz. Normalnie bym tego żałowała jednak w tym momencie dostał to na co zasłużył. Nie spodziewał się takiego ruchu z mojej strony, widać było zaskoczenie na jego twarzy lecz po chwili złość.
- Pożałujesz tego. – powiedział zaciskając szczękę. Pociągnął mnie za włosy by mieć lepszy dostęp do mojej twarzy. Kręciłam głową we wszystkie strony jednak to nic nie dało. W przeciągu chwili poczułam przeraźliwy ból w okolicy oka.  Gdyby nie to, że mnie trzymał upadłabym z powodu nasilających się zawrotów głowy. Próbowałam podnieść powieki jednak nie mogłam, były zbyt ciężkie. Wolną ręką złapałam za pulsujące miejsce.
- Nienawidzę cię. – szepnęłam z braku sił by wypowiedzieć to głośniej. Weszliśmy do domu. Wiedziałam, że to dopiero początek. Pchnął za nami drzwi, które z nadmierną prędkością trzasnęły, a ze ściany opadł tynk. Puścił mnie, a ja opadłam na podłogę. Pierwszy pomysł jaki mi przyszedł do głowy to odsunąć się od niego jak najdalej więc zaczęłam się czołgać ponieważ nawroty głowy były tak silne, że nie było mowy o wstaniu. Mężczyzna widząc moje poczynania złapał mnie za nogi przyciągając do siebie.
- Nigdy stąd nie uciekniesz, słyszysz? – złapał palcami mój podbródek i go gwałtownie podniósł bym na niego spojrzała.
- Pieprz się. – ściągnęłam jego rękę z mojej twarzy. Było mi obojętne co ze mną zrobi. To jest już koniec.
- Chciałem po dobroci ale jak widać z tobą się nie da. – wstał i z zamachem kopnął mnie w żebra następnie w inne miejsca. Krzyczałam, żeby przestał ale nie zrobił tego, zaczął kopać coraz mocniej. Próbowałam krzyczeć ale nie miałam siły. Jedyne co mogłam to skulić się i błagać o to by skończył. Nagle złapał mnie za włosy podnosząc za nie i z całej siły uderzając o róg komody stojącej obok. W jednej chwili upadłam na podłogę, zrobiło mi się gorąco. Przed oczami przeleciało mi całe moje dotychczasowe i zarazem beznadziejne życie. Czułam jak odpływam ciesząc się, że to już koniec.

Max’s POV

Po ostatnim napadzie na sklep jubilerski jestem poszukiwany. Nie zaplanowałem go, był kompletnie spontaniczny ponieważ potrzebowałem w tamtej chwili pieniędzy i przez moją nie uwagę jakaś kobieta mnie zauważyła i opisała policji. Ale udało mi się ukraść cenną biżuterię, którą od razu sprzedałem za dość wysoką cenę.
Leżąc na kanapie i bawiąc się piłką poczułem ucisk w brzuchu. Nie jadłem nic od dłuższego czasu ponieważ wszystkie pieniądze przepuściłem w klubie i na telefon. Mając nadzieję, że coś jednak znajduję się w lodówce wstałem rzucając piłkę w kąt pokoju i skierowałem się do kuchni. Poczułem ulgę widząc kilka składników na kanapki więc od razu zabrałem się za ich robienie. Po zjedzeniu posiłku odłożyłem talerz do zlewu i postanowiłem wziąć prysznic. Idąc do łazienki wziąłem po drodze czystą bieliznę, dresy i białą bokserkę.
Będąc już w kabinie usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Szybko się ubrałem i przetarłem mokre włosy ręcznikiem. Podszedłem pod drzwi wejściowe, już chciałem je otworzyć ale pukanie się nasiliło. Spojrzałem przez wizjer i ujrzałem dwóch policjantów.
- Cholera. – zacząłem się rozglądać za drogą ucieczki. Jedynym wyjściem było okno przy którym znajdowała się drabina przeciwpożarowa. Wróciłem do swojego pokoju po najpotrzebniejsze rzeczy. Policja na pewno obserwuje kamienice więc szybko tutaj nie wrócę. Wychodząc z pokoju usłyszałem odgłosy mężczyzn.
- Policja, otwierać! – spojrzałem na klamkę, która zaczęła się poruszać. Jeszcze chwila i wyważą drzwi dlatego podszedłem szybko do okna i je otworzyłem. Po chwili usłyszałem huk z korytarza co oznaczało, że są już w środku. Usiadłem na oknie przerzucając nogi na drugą stronę po czym złapałem szczeble drabiny. Stanąłem na niej i zacząłem schodzić na dół.

- Stój! – usłyszałem krzyk jednego z policjantów, spojrzałem w górę i zobaczyłem jak mierzy do mnie bronią. Nie poddawałem się i schodziłem dalej. Mężczyzna schował broń i ruszył schodami za mną. Byłem wystarczająco nisko by skoczyć więc tak też zrobiłem. Spojrzałem w górę, policjant był coraz niżej ale przypomniałem sobie że było ich dwóch. Rozglądając się na wszystkie strony biegłem w kierunku drogi. Wybiegając na ulicę niemal natychmiast zauważyłem drugiego policjanta z krótkofalówką. Gdy mnie zauważył od razu ruszył w moją stronę. Dzięki częstym treningom i joggingu nie mogłem narzekać na moją sprawność fizyczną. Spojrzałem przez ramię do tyłu, mężczyzna był daleko ode mnie więc miałem idealną okazję aby się schować. Skręciłem do niewielkiego lasu wciąż biegnąc między drzewami co chwilę schylając się pod gałęziami aż w końcu natrafiłem na niewielki dom za wysokim płotem. Zatrzymałem się by sprawdzić czy nie wbiegli do lasu. Najwyraźniej ich zgubiłem. Odetchnąłem z ulgą ale dla bezpieczeństwa postanowiłem się ukryć na posiadłości. Jednym zwinnym ruchem przeskoczyłem przeszkodę i już znajdowałem się w ogrodzie. Nagle usłyszałem głosy mężczyzn więc szybko skierowałem się do stojącego tutaj domu. Garaż był pusty zatem prawdopodobnie nikogo nie było w środku co mi w zupełności odpowiadało. Podchodząc bliżej drzwi zauważyłem że są one otwarte. Pomyślałem, że ktoś może być w domu ale nie było słychać nic prócz odgłosów ptaków. Złapałem za klamkę i powoli wszedłem do środka. Wchodząc głębiej zauważyłem niewielki bałagan jednak coś innego przykuło moją uwagę. Róg komody stojącej niedaleko mnie był cały we krwi. Zdziwiło mnie to, postanowiłem rozejrzeć się po całym domu. Wchodząc do pomieszczeń niczego nie zauważyłem. Została mi jeszcze piwnica więc szybko się tam skierowałem. Wchodząc do środka czułem że nie jestem tu sam.



Hej!
Jest i kolejny rozdział. Mam nadzieje, że się spodobał, a jeśli są jakieś wątpliwości co do stylistyki, fabuły czy czegokolwiek piszcie śmiało, postaram się to naprawić.
I oczywiście do następnego ♥ 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze:

  1. O boże, ale akcja! Jestem ciekawa co wydarzy się w następnym rozdziale. Informuj mnie dalej <3



    http://collision-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, nie wierze...
    To jest fantastyczne!:)
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń